Nasze opinie o filmach

"Schody", Stefan Schabenbeck



Reżyserem filmu pt. „ Schody” jest Stefan Schabenbeck. Film ten powstał w 1968 roku. Tytułowe „ schody” są symbolem, który można interpretować w zależności, kto jak je widzi i odbiera. Film ten obrazuje, że aby coś osiągnąć w życiu czy dojść do jakiegoś celu, trzeba się wiele natrudzić i pokonać bardzo długą drogę , która na początku może i wydaje się łatwa i przyjemna, ale potem jest trudna do ukończenia. W rezultacie okazuje się, że po osiągnięciu jakiegoś celu zamieniamy się w kolejny schodek i jesteśmy utrudnieniem dla drugiej osoby, która także chce pokonać tę drogę i coś zdobyć. Jeśli chcemy osiągnąć sukces czy zrobić karierę np. w życiu osobistym musimy dołożyć do tego wielu starań. Być sumiennym w wypełnianiu swoich obowiązków, zadań, i prac jakie zostały nam dane na okres sprawdzenia jak się z nich wywiążemy. To wszystko prowadzi nas do naszego sukcesu, który po ciężkich staraniach osiągniemy. A potem okazuje się, że teraz my jesteśmy utrudnieniem dla innych osób, które zaczynają dążyć do swoich sukcesów życiowych. W ten sposób wszystko zaczyna się powtarzać od początku a schodów za każdym razem robi się coraz więcej i więcej, i jest coraz trudniej.
Cała sceneria trzyma w napięciu mimo, że scena cały czas się powtarza. Spowodowane jest to ścieżką dźwiękową, która jest wspaniale dobrana do filmu. Film jest sam w sobie skromny, nie ma żadnych kolorów czy dodatków. To prosty czarno-biały obraz, w którym nawet postać przemierzająca setki tytułowych schodów niczym się szczególnym nie wyróżnia. Dzięki temu film zyskuje uniwersalny wymiar. Nietrudno utożsamić się z bohaterem bez względu na to, jakiej narodowości jesteśmy, gdzie mieszkamy.

Patrycja Bańkowska

„Schody” w reżyserii Stefana Schabenbecka, z roku 1961, to krótka, pełna symboli i alegorii animacja.
Trwa około siedmiu minut, więc - mimo monotonności - odbiorca nie znudzi się filmem, po prostu nie zdąży. Film jest dość jednostajny, jednak trzyma w napięciu do ostatnich sekund, częściowo dzięki ścieżce dźwiękowej, częściowo właśnie dzięki tej niezmienności - widz czeka na to co stanie się na końcu, czy bohater pokona wszystkie schody, czy uda mu się dojść do celu i po co on tak właściwie wspina się po tych schodach.
Puenta jest dość zaskakująca. Człowiek, który na początku wykazywał entuzjazm, z czasem robi się coraz bardziej zmęczony i znużony wchodzeniem po schodach. Na końcu zmienia się w jeden ze schodków, kolejny stopień do pokonania dla następnych osób. Ostatnią sceną jest szeroki plan ukazujący mnóstwo takich krętych schodów, co daje ciekawy efekt ogromu podobnych ludzi, którzy przebyli taką, dłuższą lub krótszą, drogę.
Jak już wspominałam, cały film jest naładowany symbolami i alegoriami.
Moim zdaniem ciągłe wspinanie się do góry po schodach coraz wyżej i wyżej symbolizuje ludzkie życie; jakiś cel, do którego się dąży, nasze problemy i rzeczy, związane z tym celami, z którymi musimy się zmierzyć, które trzeba pokonać, tak jak bohater pokonywał kolejne schody. Tak samo jest z początkowym zapałem do życia, które z wiekiem zamienia się w zmęczenie, tak w filmie człowiek, na początku pełen energii zaczyna wędrówkę, by na jej końcu z trudem wczołgiwać się na kolejne stopnie.
Najbardziej nurtuje mnie znaczenie zakończenia – zamienienie się w schodek, w przeszkodę dla innych ludzi. Myślę, że twórca chciał przekazać to, iż osiągając swój cel stajemy się przeszkodą dla innych, którzy również pragną dopiąć swego.
Podsumowując – „Schody” to krótka, ale treściwa i dająca do myślenia animacja, która zdaje się wymuszać na odbiorcy zastanowienie się nad tym, jaki właściwie jest cel ludzkiego życia, czy naprawdę trudzimy się tylko po to, żeby być utrudnieniem dla kolejnych osób?

Karolina Zychowicz

 Fragment filmu "Schody"



 "Z punktu widzenia nocnego portiera", Krzysztof Kieślowski


Czy można kogoś ośmieszyć moralnie, by ukazać prawdę o świecie? Jest to najgorsza rzecz i krzywda jaką można wyrządzić drugiemu człowiekowi, a właśnie na tym opierał się film dokumentalny Krzysztofa Kieślowskiego. Chciał on pokazać jak wyglądało życie w czasach PRL-u i wykorzystał do tego właśnie nocnego portiera. Marian Osuch, tak właśnie nazywał się ten człowiek, który opowiadał o życiu w PRL-u. Opowiedział nam on jak według niego wygląda to życie i jak on patrzy na niektóre sprawy. Najważniejsze były dla niego regulaminy a nie ludzie. On po prostu przedstawił swoje poglądy, co o tym wszystkim myśli, nie wiedział, że zostanie to tak przedstawione i że zostanie wykorzystany przez reżysera i upokorzony. Marian Osuch nie był złą osobą, został po prostu tak przedstawiony. Twierdził on, że powieszenie kogoś publicznie było by dobrą przestrogą przed czynieniem zła. Krzysztof Kieślowski wykorzystał to, co mówił o sobie portier i stworzył film montując go tak, by stworzyć wymyślony przez siebie obraz człowieka. Portier ten jest tu jakby alegorią systemu socjalistycznego, który redukuje człowieka do podstawowych potrzeb i myślenie czyni schematycznym.
Szkoda tylko, że przedstawiając go posłużył się on do tego człowiekiem, który został wykorzystany nie wiedząc tym nawet. Można ukazać prawdę i jest jak najbardziej słuszne ale nie można ukazywać prawdy kosztem drugiego człowieka bo jest to zwyczajnie niemoralne.

Fragment filmu "Z punktu widzenia nocnego portiera"





"ZMIERZCH"


W miniony weekend mogliśmy oglądać w telewizji uwielbiany przez nastolatki film pt. "Zmierzch"w reżyserii Catherine Hardwicke. Film ten opowiada o losach młodego wampira, który zakochuje się w zwykłej dziewczynie. Ich znajomość na początku była dziwna przystojny wampir imieniem Edward Cullen unikał Belli lecz w końcu miłość zwyciężyła ich wszelkie obawy i zakochali się w sobie. Dalsze ich losy zostały opisane w trzech tomach książek, a nastolatki oszalały na punkcie przystojnego wampira Edwarda Cullena - w tej roli Robert Pattinson. Jesli ktoś lubi filmy  o zakazanej miłości i szczęśliwym zakończeniu to film ten jest stworzony dla niego.

Patrycja Bańkowska