wtorek, 22 marca 2011

"Sala samobójców"

Podczas seansu w kinie panuje absolutna cisza. Nikt na nikogo nie patrzy, nie słychać siorbania coli i chrupania popcornu. Wszyscy są pochłonięci obrazem wyświetlanym na ekranie. Po zakończeniu filmu przez długą chwilę żaden z widzów nie wstaje z miejsca, nic nie mówi. Co wywołuje takie poruszenie? Najnowszy film w reżyserii Jana Komasy „Sala samobójców”.
Główny bohater filmu, Dominik, jest dzieckiem szczęścia. Ma bogatych rodziców, którzy zapewniają mu wszystko czego potrzebuje, wielu znajomych, powodzenie u dziewczyn. Jest w trakcie przygotowań do matury, gdy spotyka go upokorzenie, traci znajomych, reputację. Jego idealny dotąd świat burzy się a on, nieprzygotowany na coś takiego, zostaje dotknięty podwójnie.
Jednocześnie w internecie poznaje Sylwię – tajemniczą dziewczynę, która wprowadza go do tytułowej sali samobójców, której jest przywódczynią. Przebiegła, niebezpieczna, karmi się emocjami i doskonale manipuluje ludźmi, a Dominik zakochując się w niej staje się jej kolejną ofiarą. Chłopak przestaje chodzić do szkoły, zamyka się w pokoju i zatraca zdolność odróżniania świata rzeczywistego od wirtualnego. Rodzice, pochłonięci pracą i robieniem kariery, nie zauważają co się dzieje z ich synem. Dopiero jego próba samobójcza zaczyna otwierać im oczy na problem. Mimo szukania pomocy u najlepszych specjalistów są bezsilni. To właśnie ta ich bezradność szokuje. To, że nie potrafią pomóc swojemu dziecku, bo tak naprawdę wcale go nie znają. Za wiele czasu poświęcili sobie, gdy psychiatra pyta ich o ulubione rzeczy Dominika nie umieją odpowiedzieć, czują się zmieszani.
„Sala samobójców” to naprawdę dobry film. Mocny, zaskakujący, zapadający w pamięć, wywołujący emocje, kontrowersyjny. Ale dobry. Zarówno ze strony fabularnej jak i technicznej. Łączy gatunki, miesza sceny grane w życiu i rozgrywające się w świecie awatarów. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jeden z najlepszych współczesnych polskich filmów. Miła odmiana po mdławych komediach romantycznych dominujących w rodzimym kinie.
Co niesie ze sobą ten film? Przestrogę przed ciemną stroną internetu, tym, że nigdy nie wiesz z kim masz tak naprawdę do czynienia? Morał dla rodziców, by rozmawiali z dziećmi, by poświęcali im uwagę? Może prawdę z stylu „Pieniądze nie ochronią cię przed nieszczęściami” ? Czy po prostu pokazuje, jak drobne rzeczy potrafią całkowicie odmienić życie? Jest to o strachu? Potrzebie akceptacji czy miłości?
Tu kończy się moja rola. Czas na ciebie, drogi czytelniku. Idź obejrzeć „Salę samobójców” i zastanów się, co ten film przekaże tobie. Bądź odważny, nie stchórz przed przeżyciem czegoś. 

Reż. Wiesław Komasa
Obsada:Jakub Gierszał, Roma Gąsiorowska, Agata Kulesza, Krzysztof Pieczyński


Karolina Zychowicz 

wtorek, 15 marca 2011

"Zmierzch"


"ZMIERZCH"


W miniony weekend mogliśmy oglądać w telewizji uwielbiany przez nastolatki film pt. "Zmierzch"w reżyserii Catherine Hardwicke. Film ten opowiada o losach młodego wampira, który zakochuje się w zwykłej dziewczynie. Ich znajomość na początku była dziwna przystojny wampir imieniem Edward Cullen unikał Belli lecz w końcu miłość zwyciężyła ich wszelkie obawy i zakochali się w sobie. Dalsze ich losy zostały opisane w trzech tomach książek, a nastolatki oszalały na punkcie przystojnego wampira Edwarda Cullena - w tej roli Robert Pattinson. Jesli ktoś lubi filmy o zakazanej miłości i szczęśliwym zakończeniu to film ten jest stworzony dla niego.

Patrycja Bańkowska

poniedziałek, 14 marca 2011

"Ostry film zaangażowany", filmy uczniów

W końcu udało się zebrać siebie i sprzęt. 11 marca obejrzeliśmy dwa filmy nakręcone przez uczniów naszego gimnazjum. "Wielka improwizacja" to rzeczywiście film kręcony na "żywca". I o to też chodziło. Potem autorzy dodali coś od siebie w postaci montażu i wyszła wariacja na temat zimy, tworzenia i zabawy po tworzeniu.
Wojtek Komorowski, Cezary Maćkiewicz, Małgosia Jędrych, Marta Brzozowska, Patrycja Sikora, Damian Gurzyński to twórcy pierwszego filmu improwizowanego w gimnazjum.

Z kolei film "Wiem wszystko o czworonogach" zdaje się być parodią wywiadu. Dziś media podają nam na swojej ekanowej tacy wywiady na różne tematy, robi się programy mające na celu promocję często banalnych światów. Katarzyna Puwalska i Marzena Krystek dodały coś od siebie do świata programów "popularnonaukowych".

Po emisji rodzimych "produkcji" obejrzeliśmy "Ostry film zaangażowany", czyli animację Juliana Antonisza z 1979 roku nalezącą do zestawu Filmoteki Szkolnej.









Pan Jacek Włodarski pomógł Włodarskiemu w podłączeniu kabelków na czas, za co dziękujemy!






środa, 9 marca 2011

„Z punktu widzenia nocnego portiera”, Krzysztof Kieślowski



Czy można kogoś ośmieszyć moralnie, by ukazać prawdę o świecie? Jest to najgorsza rzecz i krzywda jaką można wyrządzić drugiemu człowiekowi, a właśnie na tym opierał się film dokumentalny Krzysztofa Kieślowskiego. Chciał on pokazać jak wyglądało życie w czasach PRL-u i wykorzystał do tego właśnie nocnego portiera. Marian Osuch, tak właśnie nazywał się ten człowiek, który opowiadał o życiu w PRL-u. Opowiedział nam on jak według niego wygląda to życie i jak on patrzy na niektóre sprawy. Najważniejsze były dla niego regulaminy a nie ludzie. On po prostu przedstawił swoje poglądy, co o tym wszystkim myśli, nie wiedział, że zostanie to tak przedstawione i że zostanie wykorzystany przez reżysera i upokorzony. Marian Osuch nie był złą osobą, został po prostu tak przedstawiony. Twierdził on, że powieszenie kogoś publicznie było by dobrą przestrogą przed czynieniem zła. Krzysztof Kieślowski wykorzystał to, co mówił o sobie portier i stworzył film montując go tak, by stworzyć wymyślony przez siebie obraz człowieka. Portier ten jest tu jakby alegorią systemu socjalistycznego, który redukuje człowieka do podstawowych potrzeb i myślenie czyni schematycznym. 
Szkoda tylko, że przedstawiając go posłużył się on do tego człowiekiem, który został wykorzystany nie wiedząc tym nawet. Można ukazać prawdę i jest jak najbardziej słuszne ale nie można ukazywać prawdy kosztem drugiego człowieka bo jest to zwyczajnie niemoralne.

"Schody", Stefan Schabenbeck

Recenzja filmu „Schody”


Reżyserem filmu pt. „ Schody” jest Stefan Schabenbeck. Film ten powstał w 1968 roku. Tytułowe „ schody” są symbolem, który można interpretować w zależności, kto jak je widzi i odbiera. Film ten obrazuje, że aby coś osiągnąć w życiu czy dojść do jakiegoś celu, trzeba się wiele natrudzić i pokonać bardzo długą drogę , która na początku może i wydaje się łatwa i przyjemna, ale potem jest trudna do ukończenia. W rezultacie okazuje się, że po osiągnięciu jakiegoś celu zamieniamy się w kolejny schodek i jesteśmy utrudnieniem dla drugiej osoby, która także chce pokonać tę drogę i coś zdobyć. Jeśli chcemy osiągnąć sukces czy zrobić karierę np. w życiu osobistym musimy dołożyć do tego wielu starań. Być sumiennym w wypełnianiu swoich obowiązków, zadań, i prac jakie zostały nam dane na okres sprawdzenia jak się z nich wywiążemy. To wszystko prowadzi nas do naszego sukcesu, który po ciężkich staraniach osiągniemy. A potem okazuje się, że teraz my jesteśmy utrudnieniem dla innych osób, które zaczynają dążyć do swoich sukcesów życiowych. W ten sposób wszystko zaczyna się powtarzać od początku a schodów za każdym razem robi się coraz więcej i więcej, i jest coraz trudniej.  
Cała sceneria trzyma w napięciu mimo, że scena cały czas się powtarza. Spowodowane jest to ścieżką dźwiękową, która jest wspaniale dobrana do filmu. Film jest sam w sobie skromny, nie ma żadnych kolorów czy dodatków. To prosty czarno-biały obraz, w którym nawet postać przemierzająca setki tytułowych schodów niczym się szczególnym nie wyróżnia. Dzięki temu film zyskuje uniwersalny wymiar. Nietrudno utożsamić się z bohaterem bez względu na to, jakiej narodowości jesteśmy, gdzie mieszkamy.

Patrycja Bańkowska 

KONKURS FILMOWY

Zapraszamy na spotkanie z naszymi szkolnymi twórcami filmowymi. Obejrzymy dwa filmy nakręcone przez uczniów naszego gimnazjum oraz animowany film JANA ANTONISZCZAKA pt. "Ostry film zaangazowany".

Spotkanie jak zwykle w piątek 11 marca w sali nr 50 o 14.30