środa, 9 marca 2011

„Z punktu widzenia nocnego portiera”, Krzysztof Kieślowski



Czy można kogoś ośmieszyć moralnie, by ukazać prawdę o świecie? Jest to najgorsza rzecz i krzywda jaką można wyrządzić drugiemu człowiekowi, a właśnie na tym opierał się film dokumentalny Krzysztofa Kieślowskiego. Chciał on pokazać jak wyglądało życie w czasach PRL-u i wykorzystał do tego właśnie nocnego portiera. Marian Osuch, tak właśnie nazywał się ten człowiek, który opowiadał o życiu w PRL-u. Opowiedział nam on jak według niego wygląda to życie i jak on patrzy na niektóre sprawy. Najważniejsze były dla niego regulaminy a nie ludzie. On po prostu przedstawił swoje poglądy, co o tym wszystkim myśli, nie wiedział, że zostanie to tak przedstawione i że zostanie wykorzystany przez reżysera i upokorzony. Marian Osuch nie był złą osobą, został po prostu tak przedstawiony. Twierdził on, że powieszenie kogoś publicznie było by dobrą przestrogą przed czynieniem zła. Krzysztof Kieślowski wykorzystał to, co mówił o sobie portier i stworzył film montując go tak, by stworzyć wymyślony przez siebie obraz człowieka. Portier ten jest tu jakby alegorią systemu socjalistycznego, który redukuje człowieka do podstawowych potrzeb i myślenie czyni schematycznym. 
Szkoda tylko, że przedstawiając go posłużył się on do tego człowiekiem, który został wykorzystany nie wiedząc tym nawet. Można ukazać prawdę i jest jak najbardziej słuszne ale nie można ukazywać prawdy kosztem drugiego człowieka bo jest to zwyczajnie niemoralne.

1 komentarz:

  1. W 2006 roku austriacki reżyser Andreas Horvath po latach odnalazł Mariana Osucha. W wyniku tego spotkania powstał kolejny dokumentalny film krótkometrażowy, zatytułowany Z punktu widzenia emerytowanego nocnego portiera. Janusz Margiński pisał o nim:

    Jeśli Kieślowski chciał odsłonić w postaci nocnego portiera wizerunek zaprojektowany przez totalitarną machinę, to Horvath przeciwnie – zainspirowany filmem Kieslowskiego – starał się dotrzeć do "prawdziwego człowieka".

    Pan Marian jako 77-letni emeryt to samotny, skromnie żyjący, nieco zagubiony wdowiec. Jeszcze raz opowiada do kamery o swoim życiu. Na światło dzienne wychodzą fakty, które kłócą się z obrazem człowieka, przedstawionym w filmie Kieślowskiego. Bohater przyznaje, że w przeszłości sam nieraz łamał regulamin, został nawet ukarany za niezgodne z zasadami wędkowanie[10]. Wciąż uważa, że za każde przewinienie należy surowo karać. Jest dumny z filmu, którego stał się niegdyś głównym bohaterem i nie czuje się przez reżysera w żaden sposób wykorzystany[11].

    OdpowiedzUsuń